To już 5. sezon kultowych campów dla dziewczyn, które kochają kitesurfing (mój 3.)
Nasz pierwszy Camp w sezonie letnim 2020 odbył się w Chałupach. Rozpoczął się on tradycyjnym już integracyjnym grillem nad Zatoką, a przez kolejne 4 dni nie brakowało nam różnych atrakcji. W programie poza kite’em (on zawsze będzie najważniejszy!) był surfing, wake za motorówką i zajęcia jogi dla kitesurferek, które prowadziłam dla dziewczyn, tak żeby miały rownież czas na regenerację. Czas spędzałyśmy aktywnie, na Campach nie ma czasu na nudę.

Nasze poranki zaczynałyśmy od jogi nad Zatoką. Wieczorami praktykowałyśmy jogę przy zachodzie słońca, integrowałyśmy się przy ognisku. Taki Camp to wspaniały sposób na nawiązanie nowych znajomości, poznanie kreatywnych i szalonych koleżanek, które często stają się dla nas inspiracją.

Na Campie w Chałupach, odwiedziła nas Marzenka, która tak pokochała kitesurfing, że rzuciła pracę w korporacji i zaczęła tworzyć własną markę odzieżową dla osób, które tak jak ona kochają kitesurfing i wszystkie sporty (nie tylko te wodne). Jej fascynacja wodą i ciągłe podążanie za adrenaliną zaowocowało pomysłem na markę z precyzyjnym krawiectwem, które sprawia, że sportowe projekty leżą genialnie nie na wyretuszowanych sylwetkach, ale na prawdziwych ludziach z krwi i kości. Supaya tak nazywa się marka Marzenki, tworzy piękne kolorowe lycry, które skradły moje serce. Są one nie tylko piękne, ale wygodne a to dzięki wysokiej jakości materiału, podszewce oraz płaskim szwom. Jedna z nich wróciła ze mną w walizce. Te piękne kolory podkreślają urodę każdej kobiety. Jeśli chcesz wyróżniać się na spocie to koniecznie odwiedź sklep www.supaya.pl

Założycielka marki Supaya odpowiedziała nam swoją historię:

Marzenko jak to się zaczęło? 

M: Pierwszy raz doświadczyłam kitesurfingu w maju 2018. Mój ówczesny obiekt westchnień uprawiał ten sport a ja znudzona spadochroniarstwem postanowiłam spróbować czegoś nowego. Kupiłam wycieczkę do El Gouna w ciemno. Nie wiedząc tak dokładnie co to ten kitesurfing. I….pochłonęło mnie totalnie.

Pojawiły się wyjazdy na Campy z dziewczynami, które kochają kitesurfing, gdzie poznałam mnóstwo wspaniałych kobiet z cudownymi historiami. 

Co dały Ci wyjazdy kitesurfingowe?

M: Te wyjazdy utwierdziły mnie w tym czego uczył mnie mój guru porozumienia Tomasz Zieliński: „za brak umiejętności słuchania płacimy najwyższą cenę, nigdy nie poznając tych, którzy do nas mówią”. Dziś wiem, że dobrze jest nie wiedzieć lepiej, że warto być ciekawym drugiej osoby, że warto podnosić słowa jakie rozmówca rozrzuca przed nami, bo tam głęboko kryje się historia wspaniałego człowieka.

Czy kitesurfing dał Ci siłę?

M: Nie, tego nauczyło mnie życie. Kitesurfing wskazał mi drogę, którą obecnie idę.

Jak to się zaczęło z SUPAYA?

M: Kiedy pokochałam kitesurfing byłam Dyrektorem Finansowym w Duńsko-Niemieckiej korporacji. Pewnego dnia postanowiłam zrobić sobie urlop na Kubie, by tam uprawiać kitesurfing. Zapragnęłam mieć piękną lycrę, jakiej nie ma nikt. Unikat. Kupiłam dzianinę w polski, wspaniały wzór łowicki. Krawcowa, uszyła mi coś co możemy nazwać body do pływania i pojechałam. Reakcja koleżanek, gdy dumnie wkroczyłam na kubańską plażę, przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Wracając z Kuby już wiedziałam, gdzie podąża moja dusza i serce. Chcę ubierać ludzi w lycry, które będą zachwycać kolorami.

Tak zaczęły się poszukiwania dzianiny doskonałej. Agnieszka, moja przyjaciółka i dostawca materiałów, wyposażała mnie w dzianiny udziane dla mnie, każda o różnym składzie przędzy a ja całe lato 2019 jeździłam na Hel, by poddawać lycrę niemiłosiernym testom na wytrzymałość. Udało się otrzymać doskonałą jakość i wytrzymałość w jednym, z czego jestem bardzo dumna. Załóż, poczuj, podziel się doznaniem, to mój znak firmowy, klienci zakochają się w tych ubraniach od pierwszego dotyku.

Jak udało Ci się łączyć pracę w Korporacji i tworząc własną markę SUPAYA?

M: Nie da się pracować na dwa etaty i być fair w stosunku do samej siebie, bo wiesz, że kradnie się czas z jednej firmy na rzecz drugiej. Nadeszła chwila by pożegnać się korporacją gdzie spędzałam 8 lat. Czego mnie nauczyła praca tam? By zawsze dbać o siebie i własne zdrowie. Czego ja nauczyłam mój zespół? Wiary w siebie i walki o swoje przekonania. Najpiękniejszym pożegnaniem dla mnie były słowa Ani Project Managera: „dziękuję za czas jaki dane mi było z Tobą pracować, bo to Ty we mnie uwierzyłaś, dostrzegłaś mój talent. Bez Ciebie nie było by mnie tu gdzie jestem teraz”

Odpowiedź mi o tym jak jest teraz? 

M: Pierwszy miesiąc po odejściu z korporacji był szokiem dla organizmu, dla myśli, dla duszy. Pojawiły się pytania, czy to dobry pomysł, czy dam radę? I wtedy pojawiła się w moim życiu książka Agnieszki Maciąg „Pełnia życia” a wraz z nią joga, mantry i inne, nowe spojrzenie na życie. Powoli nauczyłam się wyciszać, uspokajać myśli, by tak nie goniły. Od nowa zbudowałam mój świat emocjonalny, otworzyłam się na ludzi, Boga, takiego mojego. 

Zaczęli otaczać mnie ludzie, którzy wnoszą do mojego życia pozytywną energię, uśmiech i celebrację życia. Dostaję to o co proszę moich boskich opiekunów 😊 Jak to działa? Np. mam zaplanowaną sesję foto, pogoda zapowiada się paskudna, a ja ze stoickim spokojem dalej ją planuje, bo wiem, że będzie ładnie. Bo poprosiłam o to los. I na kilka godzin przed sesją pogoda zrobiła się jak marzenie😊 i tak się dzieje co chwila. Tak działa energia miłości bezwarunkowej do świata i ludzi. Dajesz i odbierasz. Jeszcze rok temu wyśmiałabym takie zachowanie, a dziś jestem wdzięczna losowi za całą naukę jaką mi daje.

Ten spokój umysłu i ciała sprawia, że mam głowę pełną pomysłów, przestrzeń do tworzenia nowych modeli i wzorów. Mam czas na spotkania z klientkami i wsłuchania się w nie, w to jak się czują, czego potrzebują, to daje mi energię, by dalej tworzyć ubrania, które będą im służyć i sprawiać przyjemność. Bo ubrania to jest przyjemność, dajemy ciału oddech, pożywienie, energię słońca i dajemy dobre odczucia, a noszenie miłej, miękkiej, dobrej jakości dzianiny, to też dbanie o siebie, o swoje ciało, skórę.

Kocham sport i jestem wdzięczna losowi, że mogę dawać ludziom dobrej jakości ubrania, by mogli dbać o siebie w każdej aktywności sportowej. 

Marzenko dziękuję za rozmowę i życzę samych sukcesów!

Niech Marzenka będzie inspiracją dla wszystkich dziewczyn, które szukają swojej życiowej drogi.

 


Galeria zdjęć z Campu w Chałupach

Zdjęcia: Damian Kujawa